
Dlatego chcę ją przynęcić,
na pustynię ją wyprowadzić
i mówić jej do serca.
Oz 1.16
Bóg obiecuje wyciągnąć nas na pustynię i mówić prosto do naszego serca, obiecuje mówić czule i tak, że będziemy wszystko rozumieli. Do pewnego okresu w moim życiu słowa takie były dla mnie niezrozumiałe. Nie pojmowałem, że jest to obietnica dla mnie. Dopiero cztery lata temu, tak naprawdę doświadczyłem osobiście, że Bóg mówi do mnie w swoim Słowie i że Jego Słowo jest żywe i skuteczne. Doświadczyłem, że modlitwa to przede wszystkim słuchanie, że modlitwa to dialog, rozmowa. A to wszystko dzięki odkryciu, że modlitwa jest możliwa tylko wtedy, gdy jest…. cisza. Przestrzeń ciszy. Odkryłem, że cisza to nie tylko brak rozmowy, milczenie, to nastawienie serca, przestrzeń, w której dokonuje się spotkanie. Gdy tej ciszy nie ma, nie ma i modlitwy. Gdy klękam do modlitwy po wizycie w supermarkecie czy też po oglądnięciu filmu w telewizji, modlitwa nie ma szans, w głowie przez co najmniej kilkanaście pierwszych minut ciągle trwa chaos, wystarczy się wsłuchać, aby usłyszeć fizycznie dudnienie w głowie. W takiej przestrzeni nie ma modlitwy. To pierwsze moje odkrycie: Cisza.
Drugie odkrycie, to moment stanięcia przed Panem, stanięcie w Jego obecności. Gdy po raz pierwszy usłyszałem zachętę, aby stanąć przed Panem, to przyznam szczerze, że nie za bardzo wiedziałem, o co chodzi. Następnie jednak chwila ta stała się nieodłączną częścią mojej modlitwy. Staję przed Panem, wpatruję się w Tego, z którym się właśnie spotykam, z którym mam osobiste spotkanie- to bardzo konkretne doświadczenie. Gdy dziś w czasie modlitwy zabraknie tego elementu, moja modlitwa szybko zamienia się w monotonny pacierz.
Trzecim odkryciem, uzdalniającym mnie do modlitwy, była zachęta, aby na jej początku prosić konkretnie o to, czego najbardziej potrzebuję. Ale czego ja tak naprawdę najbardziej potrzebuję ? Moje prośby zawsze koncentrowały się wokół zdrowia, rozwiązania trudnych sytuacji, zdania egzaminu…A tu zachęta, aby się modlić o dogłębne, wewnętrzne poznanie, że jestem kochany lub też prośba o radość, że Bóg jest moim Panem, prośba o wdzięczność za śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, prośba o to, abym poznał, co oddziela mnie od Boga. Zacząłem więc prosić o to, o co wcześniej nigdy nie prosiłem: o poznanie miłości Boga, o wdzięczność, o żal za grzechy, poznanie swojej nędzy… I odkryłem, że właśnie te prośby odzwierciedlają najpełniej moje najskrytsze pragnienia i pozwalają mi skoncentrować się na Bogu -na Dawcy życia i to właśnie one stają się rzeczywistością mojego życia. Życia, które przez modlitwę, staje się pełniejsze, w którym coraz mniej jest lęku, coraz więcej radości, pełni radości.
Gdy doświadczyłem po raz pierwszy w moim życiu ciszy, zdałem sobie sprawę, że na modlitwie jestem przed Wielkim Panem, moim Tatą, zaczynałem prosić o to, co jest Jego wolą, nie moją zachcianką i zdarzył się cud. Zacząłem słyszeć w moim sercu głos Pana Boga. Co więcej, zacząłem zadawać Bogu konkretne pytania, tak po męsku, prosto z mostu, tak po swojemu. I odpowiedzi również były takie same: proste, jasne, czytelne, przekonujące. Jednym z takich dialogów, który zapisałem sobie w zeszycie, chciałbym się z Wami podzielić. Jako, że była to jedna z pierwszych moich rozmów z Bogiem, tematem jej były sprawy najogólniejsze, ale zobaczyłem je po raz pierwszy tak jasno. Na tamtej modlitwie usłyszałem Jego słowa mówiące: „Tomku, jestem Miłością, umiłowałem cię zanim jeszcze się narodziłeś, wybrałem cię, jesteś prawdziwie moim dzieckiem, zapraszam cię do wpatrywania się w moje oblicze objawione w Jezusie, wszystko co masz, pochodzi ode mnie i jest darem mojej miłości, dziel się tym wszystkim z innymi, służ, kochaj, jestem przy tobie ”
Wspólnota Miłości Ukrzyżowanej „ Szkoła Modlitwy/fragmenty Świadectwa Tomka”